Kacper (zwany Pelkiem)
Pierworodny. Mentalnie jedynak;) Nadal chyba nie może uwierzyć w swój los dziecka z rodziny wielodzietnej (a było tak pięknie;) ). Wrażliwy 10-latek, który nie zdaje sobie jeszcze sprawy z czaru, jaki wokół siebie rozsiewa. Ambitny i przekonany o tym, że w piłkę nożną kopie co najmniej dwa razy lepiej niż Cristiano Ronaldo, co wcale nie przeszkadza Mu w Jego uwielbianiu. Królik doświadczalny, który miał to „szczęście” być pierwszym naszym dzieckiem. Lat 10.
Kaja (Kajku)
Zbuntowany anioł. Z naciskiem na zbuntowany. Wieczna śmieszka, dająca popalić swoim Braciom (Siostrę jeszcze oszczędza, bo była Ona Jej wymarzonym prezentem na urodziny). Jednocześnie, gdyby zaszła taka potrzeba, wskoczyłaby za Nimi w ogień. Róż i fiolet to Jej barwy wojenne, którymi nieustannie atakuje całą familię. Sukienki, różdżki, torebki i bransoletki to niezbędne akcesoria w życiu tej dziewczynki, która jest głęboko przekonana, że w Jej żyłach pulsuje błękitna krew.Przybiera różne postacie, od syrenki Ariel po Kopciuszka. W życiu tańczy balet. Lat prawie 6.
Borys (Mały Bo, Borychu)
Nasz mały terrorysta. Nie jest zbuntowany. Jest samcem alfa i tyle. Swoją dominującą naturę ujawnił już drugiego dnia swojego życia. Nie chce się jej wyzbyć do dziś, czyli konsekwentny z Niego Chłopiec…bardzo nawet. Ma własne zdanie. Zwykle odmienne od naszego i poparte baaaardzo przekonującą argumentacją, wyrażoną dość głośno. Przy swoich przywódczych skłonnościach, Mr. NO, ma tak rozbrajający dołeczkowy uśmiech, że nie sposób być z Nim długo na ścieżce wojennej. Wierszami wali, jak z rękawa „Mamusiu droga, mamusiu miła, pragnę byś zawsze wesoła była (…)”. Nic tylko ustąpić. Lat 3,5.
Stella (Stu, Gwiazdka)
Nasz najnowszy „nabytek”. Zawitała do nas niedawno i właściwie uśmiech od początku nie schodzi Jej z buzi. Nie wiem czy tak Jej z nami dobrze, czy po prostu śmieje się z nas. Kumulacja pogody ducha i słodyczy w jednej maleńkiej osóbce. Kropka nad „i” naszej rodziny. Jest z nami tak krótko, a nie pamietam już, jak było bez Niej. Jest niezdecydowaną Istotką, co przejawia się oczkami w dwóch innych kolorach. Cóż..kobieta zmienną jest. Może na któryś się w końcu zdecyduje. Dużo o sobie jeszcze nie opowie, ale na pierwszy rzut oka widać, że będzie z Niej niezła aparatka. Ma już 6 zębów i 10 miesięcy.
Piorun
Nasz Oscypek. Bernardyn przywieziony prosto z Zakopca. Młodszy od Kai o jakieś 5 miesięcy. Nasza „maleńka”, 67 kilowa maskotka, przy której biegu drży ziemia (to nie przenośnia). Ale to nic. Dzieci już wiedzą, że trzeba kucnąć, kiedy biegnie Piorunek. I najlepiej zakryć się wtedy rękoma. Uwielbia być blisko i siadać tak, żeby tył jego ciała znajdował się na kanapie (ewentualnie na stopie któregoś z nas). Uważa, że Stella jest jego szczeniakiem i z pasją szuka okazji, żeby ją polizać. Kiedy dorwie już naszego kota to udaje, że go gryzie. Nigdy jednak nie zrobił mu krzywdy. Kochany olbrzym o oczach kota ze Shreka (i może z powodu tej wspólnej cechy ma słabość do Czarka).
Czarlis
Nasz 10letni kocur – eunuch (tak, tak, panowie, już mnie nie lubią). Mówimy na niego też Czarek. Jego imię to zestawienie dwóch wyrazów Czarna-kiedyś moja ksywka i Lis-ksywka Przemka. Chodzi, jak to koty mają w zwyczaju, swoimi ścieżkami, znanymi tylko jemu.Pije wyłącznie wodę z kranu, kapiącą z określoną, ulubioną jemu prędkością. Niestrudzenie przynosi na taras swoje krwawe zdobycze, żeby się nimi pochwalić, co przy mojej naturze „animals” nie jest łatwym przeżyciem. A okazuje się jeszcze cięższym, gdy wspomnianą zdobycz odnajduję po kilku dniach (np. pod łóżkiem), zaprowadzona jej odmienionym już nieco zapachem. Bardzo odważny w konfrontacji z Piorunem. Zwłaszcza przez szybę lub z pozycji wysokiego płotu. W pozostałych sytuacjach stara się po prostu szybko biegać.
Przemek (Lis)
Mąż od 10 lat. Ambitny i przystojny. Błyskotliwy i niesamowicie inteligentny, a jednocześnie tak skromny, że wydaje się być nie z tego świata, w dzisiejszych czasach lansu i samouwielbienia. Nie wyklucza to jednak tego, że świadom jest swej wartości. Pięknie wrażliwy i bardzo przy tym męski. Wspaniały Ojciec. Dobro rodziny stawia na pierwszym miejscu. Jak większość mężczyzn umiera przy temperaturze 37st. „o Boże!! bierze mnie coś! będę chory”, ale nie zdarza Mu się to często. Maniak piłki nożnej, nie tylko z pozycji fotela (choć odkąd jesteśmy małżeństwem, czasem mam wrażenie, że zamiast tv mamy trawnik). Dzieci są dla Niego najpiękniejszym darem i potrafi dla Nich wiele poświęcić z uśmiechem na ustach. Kocha moje kolorowe paznokcie, ale i tak najbardziej lubi je w wersji beż. I moje stopy…nie w szpilkach, latem koniecznie w japonkach. Dużą sympatią darzy też mój grzywkowy wicherek. Jest też jedyną osobą, która w ciągu 15 sekund potrafi wyprowadzić mnie z równowagi (lub doprowadzić do pasji!!! w zależności od kalibru, jaki we mnie wymierzy). Do dziś nie mam pojęcia, jaki ma kolor oczu i wcale nie dlatego, że w nie nie patrzę, ale dlatego, że za każdy razem, gdy w nie zaglądam, są innego koloru. Zmieniają się chyba w zależności od nastroju (temp.na zewnątrz? wilgotności? światła?). W pracy profesjonalista. W domu optymista.
Ja (Lisica)
O sobie ciężko jest pisać. Nie chcę zaczynać od słowa „matka”, bo przede wszystkim jestem sobą. Być matką dopiero się uczę. Mozolnie i z różnym skutkiem, ale jedno mogę powiedzieć na pewno..staram się. Zdaję sobie sprawę z tego, że to rola życia, a nie żaden epizod. Mam jeszcze sporo czasu, żeby dobrze się tej roli wyuczyć, choć do ideału nie dążę. Jakie to musiałoby być nudne! Kocham zwierzęta i namiętnie ratuję różne stworzonka (a to szpaka z kominka, a to jeża koło miski psa). Uwielbiam książki i chwytać codzienne, zwykłe i te bardziej niezwykłe chwile aparatem. To codzienność jest piękna i z niej trzeba się cieszyć. Dostrzegać piękno choćby w uśmiechu dziecka czy nietypowym kształcie chmury na niebie. I do tego zwykłego świata chcę Was zaprosić. Nie zawsze jest pięknie i wesoło. Nie twierdzę, że macierzyństwo to tylko lukier i serduszka. Ten kto tak twierdzi, albo nie ma dzieci, albo kłamie. To także brak czasu, zmęczenie czy nawet zwątpienie. No ale trzeba żyć i cieszyć sie z tego! „Dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe”!!! (chyba faktycznie za dużo tej piłki nożnej).