„Gdyby cała Afryka”…

 

Błoga cisza. Jak nie u mnie. Nie ma gwaru, ciągłego ciągnięcia za rękaw i krzyku lub względnie spokojnie wypowiedzianego: „mamo, mamo siku! mamo, mamo chcę jeść! mamo, mamo podaj mi to! mamo , mamo czy mogę? mamo, mamo“…

Mam zamknięte oczy, a przez zaciśnięte powieki migocze światło. Jasne kropeczki światła wdzierają się przez zaciśnięte powieki i wirują w tańcu. Słońce ogrzewa mi twarz, jest dobrze, cicho i ciepło. Oddycham spokojnie, miarowo, przepełnia mnie błogość i bezpieczeństwo. Lekkie szturchnięcie. Mocniejsze. Ktoś ciągnie mnie za rękaw.

Jeszcze chwilę. Szturchanie się powtarza. Chwilę! Uparty osobnik nie odpuszcza. Daj mi chwilę! Poddaję się. Dłużej już nie mogę spać. Zrezygnowana otwieram oczy. Pochyla sie nade mną ciemna twarzyczka z błyszczącymi czarnymi , psotnymi oczami, otulonymi gęstą warstwą rzęs. Buzia uśmiecha się radośnie na moje pytające spojrzenie. Mały sześcioletni chłopiec bierze mnie za rękę i gestem pokazuje, żeby iść za nim. Podrywam się, wciąż jeszcze zaspana, i idę bez wahania. Znam ten wyraz twarzy małego nicponia! Zwykle jest zapowiedzią czegoś wyjątkowego, jak w zeszłym tygodniu. Zmotywowana wspaniałą perspektywą wrażeń, poddaję się jego woli. Ciemnoskóry chłopiec biegnie coraz szybciej, umiejętnie unikając swoimi bosymi stópkami korzeni, ostrych kamyków i gałązek wystających z ziemi. Biegnę razem z nim. Afrykańskie powietrze bije mnie swym żarem po twarzy, włosy zaczynają przyklejać się do karku. Puls przyśpiesza. Z trudem łapię oddech, ale biegnę dalej, zachęcana wizją zobaczenia czegoś niesamowitego. W końcu chłopiec zatrzymuje się w znacznej odległości od wodopoju. Kładzie na ustach palec nakazując mi milczenie. Doskonale wiem, że lepiej go posłuchać. Chwilę później tym samym palcem wskazuje mi na wodopój. Moim oczom ukazuje się cudowny widok! Stado słoni radośnie pluszcze się w wodzie. Matka polewa wodą małe słoniątko. Woda na ich grubej skórze lśni od afrykańskiego słońca. Ich ciosy robią niebywałe wrażenie. Zderzenie ich siły, a zarazem delikatności, choćby matki podczas ochlapytania dziecka wodą, imponują. Piękno natury zachwyca do głębi. Chłonę tę chwilę każdą komórką ciała. Czuję, że to moje miejsce na ziemi. Czuję, że tu pasuję. Tworzę z tą ziemią całość. Z afrykańską ziemią. Robię to co dyktuje mi natura. Jestem wolna. Oddycham w rytmie wiatru.

Obserwujemy je dłuższą chwilę, skuleni za starym spróchniałym pniem. Wiatr zmienia kierunek, zaczyna wiać od naszej strony. Słonie zaczynają poruszać się niespokojnie. Wydają się zauważać naszą obecność, więc powoli się wycofujemy. Doskonale wiemy, że ten błogi widoczek może zaraz zamienić się w krwawą jatkę, jeśli nie będziemy ostrożni. Ałłłłł!!! – w stopę wbił mi się boleśnie kamyk. Chwytam go pośpiesznie. Jest piękny, w kształcie Afryki. Wyblakły, pięknie opalony afrykańskiem słońcem, wyszlifowany afrykańskim wiatrem. Chowam go i upycham do kieszeni. Znikamy z pola widzenia słoni i już bezpieczni zaczynamy biec w stronę wioski, z której dochodzą nas radosne śpiewy kobiet nawołujące dzieci. Dzień powoli się kończy, a afrykańska noc przychodzi szybko i w towarzystwie kurtyny ciemności, która zapada niespodziewanie, bez żadnego wieczoru, który byłby jej zapowiedzią.

Zmęczeni upałem całego dnia idziemy ku chacie, która znajduje się pod hebanem. Jedynym w całej wiosce. Ogromnym bóstwem posiadającym niezwykle pożądany towar w Afryce – cień. Schylam się i już, już mam wchodzić do środka przez niski otwór w ścianie chaty, gdy ktoś szarpie mnie mocno za rękę. Odwracam się gwałtownie i upadam.

Zapadam w mrok. Lecę, lecę, lecę. Ciemno. Nie widzę nic.

 

Czuję, że nadal ktoś trzyma mnie za rękę i potrząsa. „Wstawaj! Obudź się! Wstaniesz“? Otwieram oczy. W twarz znowu mi gorąco. W oczy świeci mocne światło. Za mocne. Policzek rozdziera ból. Otwieram z ociąganiem oczy. Nie ma nade mną afrykańskiego nieba. Nie czuję pod stopami czerwonej ziemi. Zagląda mi w oczy inna twarz. To mężczyzna. Ma jasna skórę. Zielone oczy. Lekki uśmiech i troskę w oczach. „Połóż się normalnie. Zasnęłaś czytając przy biurku“.

 

Sen? Mara? Jeszcze chwilę próbuję zostać w swoim afrykańskim świecie. Ale nie otula mnie już gorące powietrze. Tylko lampka na biurku bezlitośnie bije po oczch nie próbując nawet imitować afrykańskiego słońca. Krew nie pulsuje w rytm afrykańskiej ziemi. Próbują za to pocieszyć bezpieczne ramiona mężczyzny otulając mnie w zamian. W oczach ma taki magnetyzm, że przeganiam sen. Grzecznie podążam za nim. Ale w tyle głowy wciąż słyszę dzwięk masajskich grzechotek i rytm wybijany na bębnach. Tej nocy szybko nie zasnę…

 

Afryka… Czy chciałabym pozostać w tamtym świecie? Bez zobowiązań, bez przymusu czegokolwiek, bez szarpania za rękaw? Przebudzić się, ale nie tu, a tam? Dalej biegać po surowej ziemi, zachwycać się tym czym obdarowała nas natura w czystej postaci. Nie śpieszyć się. Nie stać w korkach. Niczego nie musieć…

Kusząca perspektywa. Dla mnie to Afryka, dla Ciebie Japonia czy Hiszpania. Dla mnie życie w zgodzie z naturą. Budzenie się razem z nią, pójście na odpoczynek, kiedy i ona gaśnie. Dla Ciebie to miasto tętniące życiem, byle nie wieś, na której mieszkasz. Gong Big Bena zamiast piania swojskiego koguta. Dla mnie życie pełne przygód, zamiast monotonii dnia codzinnego. Dla Ciebie zawrotna kariera na Wall Street, zamiast posadki w korporacji w Twoim mieście. Zamienisz bez mrugnięcia okiem Twoje miasto na większe. Swoją pracę na pracę kolegi, bo lepsza. Swoją żonę na inną lub jej brak. Swój dom na bardziej luksusowy, najlepiej sąsiada. Swoje dzieci na grzeczniejsze. Swoje życie na inne, cudze… Twoje nigdy nie jest dość dobre. Nigdy dość solidne. Nigdy nie dające wystarczająco dużo satysfakcji. Nigdy dość fascynujące. Byle lepiej. Byle więcej. Byle gdzie indziej. Byle z kim innym…. Tam jest przecież inny świat!

 

Stop

 

Zamknij oczy i sobie wyobraź. A gdybyś tak po ich otworzeniu obudził się w tym innym świecie. W Twoim wyśnionym, wymarzonym. Z tym wszystkim czego pragniesz. Ale pod jednym warunkiem – bez tego wszystkiego co posiadasz tutaj. Czy wtedy byłbyś zadowolony? Czy wtedy marzyłbyś o kolejnym, innym życiu? Różnym od tego wyśnionego?

Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. A sukcesem jest stworzyć sobie świat, w którym dobrze, bo w nim jesteśmy. Świat, który jest tu i teraz. Twój własny prywatny świat. Nie inny, tylko Twój. Kto wie, może i tego Twojego świata Tobie ktoś zazdrości. Może jednak ten Twój świat wart jest więcej niż Ci się wydaje. Może to Twój świat powinien być tym, w którym chcesz się budzić? Może nie jest idealny, ale Twój własny. Jeśli jego elementy Ci nie odpowiadają ustaw je inaczej. Masz prawo. Jest Twój. Poukładaj je tak, żeby budzić się z uśmiechem w swoim własnym świecie, doceniając to, jak go zbudowałeś. Otwórz teraz oczy i się uśmiechnij! Jesteś tu nadal, masz to co kochasz. Nie zniknęło i miej nadzieję, że tak będzie zawsze. Żyj swoim życiem, bo kto, jak nie Ty ma się z niego cieszyć?

A może by tak dla odmiany pożyć własnym życiem i się nim zachwycić?

 

Co warta byłaby cała Afryka bez mojej rodziny?

Co warta byłaby cała Afryka bez tego męskiego silnego ramienia, które podtrzyma, kiedy się potknę?

Co warty byłaby śmiech całej wioski afrykańskich dzieci, gdyby nie radosny śmiech moich własnych?

Co warta byłaby Afryka, gdyby nie moje tu i teraz?

 

Nic. Nie warta byłaby dla mnie absolutnie nic. Śniłabym o dzieciach, też brązowookich, ale z lisim pierwiastkiem. O zielonookim mężczyźnie. Nikt nie potrząsnąłby mnie delikatnie, gdy usnęłabym nad książką. Budziłabym się nadal w Afryce. Ale pustej. Wtedy dla mnie już bez znaczenia.

 

Słowami Kapuścińskiego „gdyby cała Afryka“ była tylko moja, nie dałaby mi tego, co posiadam teraz.

Zielonooki mężczyzna, czwórka uparciuchów szarpiącaych za rękaw – to moja Afryka.

 

 

I kiedy zdarzy mi się zapomnieć o tym, co mam. Kiedy chwilami przestanę doceniać swoje życie. Kiedy będę wściekle zmęczona i zła na cały ten świat, zajrzę na dno szuflady. Wezmę do ręki kamyk w kształcie Afryki, zacisnę go mocno w dłoni i uśmiechę się szeroko do siebie…

 

Gdyby cała Afryka…

 

 

DSC_0108

DSC_0903

DSC_1079

DSC_1073

DSC_1068

DSC_1034

DSC_1025

DSC_1007

DSC_0989

DSC_0986

DSC_0973

DSC_0971

DSC_0949

DSC_0936

DSC_0934

DSC_0932

DSC_0929

DSC_0922

DSC_0909

DSC_0891

DSC_0890

DSC_0888

DSC_0850

DSC_0827

DSC_0793

DSC_0782

DSC_0775

DSC_0769

DSC_0768

DSC_0764

DSC_0745

DSC_0732

DSC_0716

DSC_0711

DSC_0684

DSC_0697

DSC_0685

DSC_0669

DSC_0077

DSC_0643

DSC_0639

DSC_0634

DSC_0633

DSC_0627

DSC_0618

DSC_0601

DSC_0589

DSC_0576

DSC_0575

DSC_0569

DSC_0562

DSC_0549

DSC_0533

DSC_0525

DSC_0519

DSC_0515

DSC_0501

DSC_0134

DSC_0497

DSC_0494

DSC_0474

DSC_0472

DSC_0435

DSC_0431

DSC_0388

DSC_0340

DSC_0374

DSC_0371

DSC_0326

DSC_0322

DSC_0304

DSC_0288

DSC_0282

DSC_0271

DSC_0244

DSC_0216

DSC_0196

DSC_0187

DSC_0181

DSC_0175

DSC_0163

DSC_0160

DSC_0156

DSC_0150

DSC_0136

DSC_0130

0 komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*