List do C.

 

 

Droga Córko,

 

 

kiedy Cię urodziłam stałaś się centrum mojego wszechświata. Cierpliwie uczyłam Cię wszystkiego, pierwszego słowa, kroczku, wiązania butów czy rysowania choinki. Ty odwdzięczałaś się uśmiechem, który rozgrzewał mi serce. Poświęcałam Ci mnóstwo czasu, ale właściwie nawet nie chcę nazywać tego mianem poświęcenia, bo sprawiało mi to ogromną radość i z naszej relacji czerpałam równie dużo. Macierzyństwo mnie uskrzydlało! Oczywiście bywały cięższe chwile, bo która z nas matek, ich nie ma? Udało mi się jednak połączyć karierę z byciem matką i próbowałam odnaleźć w tym wszystkim jakąś względną równowagę, często dwojąc się i trojąc. Ty byłaś zawsze na pierwszym miejscu. Gdy chorowałaś zostawałam z Tobą, nie opuściłam żadnego Twojego przedstawiania, ocierałam łzy, gdy było Ci smutno, śmiałam się razem z Tobą, zawsze byłam obok. Nawet wówczas, gdy jako dorastająca kobieta zaczynałaś tworzyć swój własny świat, starałam się w nienachalny sposób pokazać Ci, że jestem, że zawsze możesz się do mnie zwrócić. Uczyłam Cię, jak ważne są marzenia, odwaga i tego, że każdy zasługuje na szczęście i spełnienie.

 

Czas mijał, Ty wyrosłaś na piękną, mądrą i niezależną kobietę. Jedno tylko nie uległo zmianie, wciąż trwam, delikatnie zaznaczając swoją obecność. Nie wtrącam się, nie jestem natrętnym czy nadopiekuńczym typem matki. Zależy mi na tym, żeby mądrze pełnić swoją rolę.

Gdy wyfrunęłaś z gniazdka, poradziłam sobie z pustką, jaką pozostawiłaś i bardzo chciałam na nowo poukładać swoje klocki. Tak żeby mimo innego ustawienia, pasowały nadal do mojego życia. Moja kariera nabrała tempa, bo mogłam się jej w pełni oddać, a moja relacja z Twoim ojcem, mimo tylu lat małżeństwa wciąż jest pełna miłości i ciepła. Spędzaliśmy wolne wieczory dyskutując na wszystkie możliwe tematy, czytając czy najzwyczajniej w świecie, spacerując trzymając się za ręce, jak podlotki. Oboje robiliśmy satysfakcjonujące nas kariery, dlatego jedynie czas urlopu i weekendy, wykorzystywaliśmy do odbywania podróży, choć były to głównie te bliższe wyprawy. Dalsze planowaliśmy odbyć przechodząc na emeryturę. Och, jakież to były plany! Zrobiliśmy nawet listę miejsc, które koniecznie chcemy odwiedzić. Śmiałaś się, że porzucimy nasz ukochany, ciepły dom, na rzecz podróży z plecakiem. Snuliśmy nasze marzenia, mając mocne postanowienie wcielenia ich w życie, w odpowiednim czasie.

 

Trzy lata przed naszym przejściem na emeryturę, urodziłaś córeczkę. Piękną, kochaną Jagódkę, dla której natychmiast straciliśmy głowę. W jej uśmiechu widzimy Twój uśmiech, a w słodkich minkach, dokładnie te sprzed lat, którymi to Ty nas urzekałaś. W związku z tym, że nadal pracowałam, nie miałam wiele czasu w tygodniu, ale chciałam chociaż w weekendy pomóc Ci w opiece nad naszą ukochaną wnuczką, jeśli tego akurat potrzebowałaś. Chętnie z tego korzystałaś. Początkowo, wiedząc, że kochamy z ojcem w weekend pozwiedzać jakieś urokliwe zakątki naszej polskiej ziemi, pytałaś czy nie pokrzyżujesz nam planów zostawiając Jagódkę na kilka godzin. Oczywiście nigdy nie było z tym problemu, bo to najzwyczajniej w świecie czysta przyjemność. Jagódkowe wypady do nas stały się rytuałem, a Ty przestałaś pytać czy mamy inne plany. Pobyty Jagódki przedłużyły się od kilku godzin, podczas, których miałaś czas pozałatwiać zaległości, zadbać o relację z mężem czy też po prostu odespać, do całego weekendu.

I nie zrozum mnie źle, ja uwielbiam spędzać z nią czas, oboje lubimy, to nasze szczęście i bardzo nas cieszy bliska relacja z wnuczką, ale brak nam też czasu, podczas którego mogliśmy poleniuchować czy zaplanować nasze podróże, o których ostatnio trochę ucichło.

 

Nie chcę wyjść na wyrodną babcię i matkę, ale postanowiłam napisać do Ciebie ten list po tym, jak na moją sugestię, że prawdopodobnie wyjedziemy w weekend z ojcem w góry, ze zdziwieniem uniosłaś brwi, pytając dlaczego Cię o tym nie uprzedziliśmy, bo Ty masz już plany na weekend. A już Twoje zdanie o tym, że w naszym wieku lepiej, żebyśmy byli blisko domu, całkowicie mnie zamurowało. Nie chciałam jednak robić Ci kłopotów i uległam. To był mój błąd. I powtarza się on za każdym razem. Asertywność nigdy nie była moją mocną stroną, ale uczyłam Cię przecież, że każdy ma prawo się spełniać. Albo ja nie nauczyłam Cię tego dostatecznie dobrze, albo Ty kompletnie o tym zapomniałaś.

 

A ja Tobie powiem kochana, że teraz, kiedy w końcu przyszedł czas jesieni naszego życia, zamierzam odetchnąć i pooddychać pełną piersią. Emerytka to nie bogobojna kobieta, która siedzi tylko w domu, dzierga na drutach i prowadzi cnotliwe życie. Mam wrażenie, że tego ostatnio ode mnie wymagasz. A mnie chce się jeszcze wiele zobaczyć, wiele doświadczyć, wiele przeżyć. I mam nadzieję, że zrozumiesz, bo czuję się ostatnio niewidzialna. Kobieta w pewnym wieku taka właśnie się staje, jakby nagle włożyła czapkę niewidkę i przestawała się liczyć. A ja, córeczko kochana, nie znikłam, nadal jestem kobietą z głową pełną marzeń. Nadal chcę kochać i być kochana.

Chcę wyjechać i wiedzieć, że jesteś ze mnie dumna. Z tego, że spełniam marzenia i po prostu chce mi się żyć!

Chcę wiedzieć, że traktujesz mnie, jako swoją matkę, która wspiera i kocha, ale która również ma prawo do własnego życia, odpoczynku i wolnego czasu.

 

Ostatnio znowu planujemy naszą podróż i mam szczerą nadzieję, że mnie dostrzeżesz, nie wciśniesz mi ponownie czapki niewidki na głowę.

 

Pamiętaj Córeńko kochana, że i Ty kiedyś będziesz panią „w pewnym wieku” i może wcale nie będziesz miała ochoty siedzieć i robić szalików na drutach. Twoja głowa wciąż będzie przepełniona pragnieniami, a ciężko je realizować, gdy jest się niewidzialnym.

 

Córeczko kochana, Ty też przecież kiedyś nie będziesz chciała zniknąć…

 

 

Mama

 

 

DSC_0966

DSC_1010

2 komentarzy

  1. ScandiVandy 7 lat temu

    Bardzo mocno się wzruszyłam przy lekturze tego listu. Jak łatwo nam przychodzi oczekiwać od naszych rodziców, że zawsze będą na każde nasze zawołanie. W zasadzie tego nas uczą przez całe nasze życie, prawda? A my się zwyczajnie do tego przyzwyczajamy i nie tylko przestajemy to doceniać, ale w zasadzie uważamy, że nam się to należy! Dzięki za tego posta, to ważny temat, a mało kto go porusza.

    Pozdrawiam, Ania

    • Aga Autor
      Aga 7 lat temu

      Dziękuję, cieszę się, że przypadł Ci do gustu 😉
      To prawda, myślimy, że rodzice są niezniszczalni, mają być na każde nasze zawołanie. A oni mogą, a nie muszą, i powinniśmy brać to pod uwagę. Swoje dzieci już odchowali, niech szaleją 😉
      pozdrawiam serdecznie

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*